czwartek, 25 grudnia 2014

I - Hey, I do not think you seriously?

Dziewczyna wstała z łóżka, gdy drzwi się uchyliły. Na twarzach rodziców kryło się rozczarowanie i gniew. Matka była wykończona.
-Pani Lawrence. Może pani opuścić cele.-odrzekł twardo policjant.
-Hej mamo, siema tato.-dodała wesoło opuszczając komisariat.-Zamierzacie coś powiedzieć?
-Lilianno.-zaczęła jej rodzicielka.-Twoje zachowanie jest karygodne. To co robisz jest niedopuszczalne. Wiemy, że to jak się zachowujesz jest również naszą winą.-przerwała.-Nie radzimy sobie. Nie mam ochoty odbierać cię o piątej nad ranem z komisariatu policyjnego.-podniosła głos.-Myślimy z ojcem nad szkołą prywatną, gdzie sobie z tobą poradzą.
-Hey, I do not think you seriously? Jest wcześnie, ochłońcie.
***
Podczas drogi nikt się nie odezwał. Kiedy drzwi domu państwa Lawrence stanęły otworem cała rodzina w ciszy ruszyła do siebie. Siedemnastolatka udała się do łazienki by zrzucić z siebie ubranie i wziąć gorący prysznic. Po godzinie zasnęła w łóżku. Przez dwie godziny śniła o ludziach z imprezy. Obudziła się o ósmej. Był to dźwięk puknięcia o szybę. Kobieta podeszła do okna. Pod nim stał Will. Kąciki ust dziewczyny lekko się podniosły. Wzięła komórkę z szafki nocnej i pokazała ją w szybie. Po chwili telefon zaczął wibrować.
-Cześć.-odezwał się chłopak.
-Hej, wiesz może czemu obudziłam się u psów?
-Nope, ale wiem że rodzice byli szybsi niż ja.-dodał z przekąsem.
-Niestety.
-Reakcja?-zapytał.
-Jak na razie wymyślili internat.-zaśmiał się.-Myślisz, że będą do tego zdolni?
-Nie wiem. Lil, spokojnie. Jak coś to cię wyciągniemy.
-Okey. Jestem spokojna. Jestem niezmiernie głodna. Muszę natychmiast coś zjeść.
-I się ubrać.-zaśmiał się.-Dopiero po chwili dziewczyna zorientowała się, że stoi w oknie w samej bieliźnie. Cholera-pomyślała chowając się. Oboje rozłączyli się jednocześnie. Lili założyła białą bokserkę, fioletową bluzę z adidasa na zamek i czarne jeansy. Nie zamierzam dzisiaj nigdzie wychodzić. Mój styl jest zazwyczaj elegancki i dziewczęcy, ale lubię czasem założyć coś innego. Moja półka na buty to głównie szpilki lub koturny, ale znajdzie się też kilka par trampek. Innych płaskich butów nie noszę. Lil zeszła na dół. Przy stole siedzieli rodzice dziewczyny pijąc poranną kawę i jedząc tosty. Dziewczyna nalała sobie soku pomarańczowego i wzięła tosta z serem i szynką. Wszyscy siedzieli w milczeniu. Cisze przerwała matka.
-Rok szkolny niedługo się zaczyna więc pomyśleliśmy o przenosinach z dala od twoich znajomych. My nie mamy zamiaru porzucać prac, a szkoła prywatna z internatem nie jest tania.-przerwała patrząc na twarz córki w poszukiwaniu jakiś emocji.-Wpadliśmy na lepszy pomysł.
-Nie wiem czy będzie to karą.-przerwał ojciec.
-Dzwoniłam do Tylera. Za tydzień po ciebie przyjedzie. Jak na razie mieszka w jednym miejscu więc tam zaczniesz naukę. Podobno znajdzie dla ciebie jakiś mały pokoik, abyś mogła tam spać i się uczyć, bo ustaliliśmy że tylko to masz tam robić.-dodała z naciskiem jej rodzicielka.  Nastolatka parsknęła śmiechem.
-Nie wieże. Wysyłacie mnie do starszego brata, bo sami nie dajecie sobie rady. Cudowni dawcy genów!-krzyknęła i ruszyła w stronę swojego pokoju.
***
-Nie uważasz, że powinniśmy jakoś ją ukarać?
-A wyjazd nie jest dostateczną już karą?
W kuchni długo po wyjściu córki, jej rodzice dyskutowali o jej postępowaniu jak i swoim również.
-Mary, wyjazd jest za kilka dni, a przez ten czas ma się wymykać nocą na imprezy?
-Co zrobisz?
-Kilka lat temu kiedy w sąsiedztwie dochodziło do włamań założyliśmy alarm w oknach i drzwiach wyjściowych. System był wadliwy, ale może wystarczy.
-Zapomniałam, że coś takiego mieliśmy.
Jak wspominali tak i uczynili. Wieczorem ojciec uruchomił urządzenie. Matka zabrała córce klucze do domu. Nie miała prawa co do telefonu  czy laptopa co ustaliły już dawno temu.
Kiedy Lili próbowała około jedenastej otworzyć okno rozległ się alarm słyszany w całym domu.
***
Dzień za dniem, minuta za minutą. Tak mijał dzień Lilianny. Dziewczyna pożegnała się ze wszystkimi na fb, ponieważ tylko taką możliwość miała. Pakowała się już drugi dzień. Nadal nie wiedziała gdzie jedzie. Nie widziała brata od gwiazdki. Przez całe święta nie odzywali się do siebie, nie połamali się opłatkiem. Nienawidziła go za to że wyjechał kilka lat temu. Ciągle zastanawiała się co przyniesie jutro.
_________________________________
Witam wszystkich. Jestem zadowolona ze swojego dzieła.
Rozdział mi się naprawdę podoba i mam nadzieję, że wam
również. Postanowiłam, że rozdział będzie ukazywał się raz
w miesiącu. Podoba się? Czytasz=komentujesz! ♥
Zapraszam na bloga http://life-is-brutal-now.blogspot.com/

niedziela, 14 grudnia 2014

Prolog. Jak to się wszystko zaczęło.

-Nie pozwalaj sobie!-krzyknęła starsza z kobiet.
-Bo co mi zrobisz? Dasz szlaban, zabierzesz telefon, laptopa? Masz prawo tylko do tego pierwszego, ale wiesz już i tak go dostałam.-dziewczyna podniosła ramiona i się uśmiechnęła. 
-Lilianna! Masz na sobie kuratora, wyrzucili cię już z trzeciej szkoły. Nauczyciele sobie z tobą nie radzą i my z ojcem również!-krzyknęła jej rodzicielka. 
-Sama jesteś winna. Było usunąć!-nastolatka wybuchnęła śmiechem. 
-Dlaczego nie jesteś taka jak Tyler?! 
-Tyler, kochany starszy brat. Mistrz sportu, dobre wyniki w nauce, zero problemów wychowawczych! Idealne dziecko.
-Lili!
Tego dziewczyna już nie usłyszała. Pobiegła po chodach do swojego pokoju. Upadła na łóżko. Łzy ciekły po jej policzkach zatapiając się w poduszkę. Ona jest niemożliwa. Zawsze porównuje mnie do niego. Nie moja wina, że szkoła to nie miejsce dla mnie. Idiotka! Nienawidzę jej! Jej, Ojca i Tylera. Nagle odezwał się jej telefon. "Impreza u Kacpra T. Wpadniesz?-Max Sobieski" Głowa dziewczyny momentalnie uderzyła o poduszkę. Nie miała ochoty na imprezę, a jednocześnie chciała zobaczyć Kacpra. Dziewczyna podniosła komórkę i wystukała dziewięć cyfer. W słuchawce usłyszała dzwonek czekania "I see fire" Eda Sheeran'a. Po chwili ktoś odebrał słuchawkę. 
-Halo.-powiedziała dziewczyna o delikatnym głosie z francuskim akcentem.
-Nicole. Zamierzasz iść na impreze?
-Nie wiem. Rodzice mają dzisiaj jakieś spotkanie i zmuszają mnie do zjedzenia kolacji z jakimiś snobami.-powiedziała pochmurnie dziewczyna.
-Może po kolacji? Przecież nie będą cie tam trzymać do rana.-zaśmiała się Lili.
-Spróbuję się uwinąć do jedenastej. Wpadniesz po mnie?
-Okey.
Rudowłosa rozłączyła się jako pierwsza. Wstała z łóżka i podeszła do drzwi garderoby. Przez kilka minut przewracała ciuchy, szukając idelnej odzieży. W pewnym momencie wuciągnęła z szafy czarno-bordową sukienkę i czarny, najzwuklejszy paseczek. Do zestawu dobrała czarna marynarkę ze zrebną obwolutką. Zabrała się za rozczesywanie włosów. Nałożyła wieczorowy makijaż w formie białego i czzarnego cienia do powiek, tuszu i ciemno różowej szminki. Kiedy popatrzała na zegarek było za piętnaście jedenasta. Wróciła jeszcze do pokoju po czrne etui na udo, gdzie włożyła troche kasy i telefon. Po drodze zabrała czarne koturny z ćwiekami. Zakładała je schodząc po schodach. godzine temu wysłała do Klaudiusza sms-a by po nią podjechał. Kiedy o tym rozmyślała ktoś zatrąbił przed jej domem.
-Idę na imprezę! Nie czekajcie!-krzyknęła wesoło, tak aby rodzice ją usłyszeli i wybiegła z domu.
Nie mam pojęcia jak ja na tych butach biegam. Są makabryczne do chodzenia, a co dopiero do tego. Rudowłosa otworzyła drzwi kabrioleta i wsiadła do samochodu. Jej rodzice w tym samym momencie wybiegli z domu. Nie usłyszała co krzyczeli dawcy jej genów, bo Klaudiusz momentalnie ruszył rozpędzając się do niedozwolonej prędkości.
-Cześć.-powiedziała dziewczyna.
-Siema. Wyglądasz odlotowo. Lili nie wiem kiedy przeztaniesz mnie zaskakiwać.
-Klaudiusz, ty też wyglądasz wspaniale. Jedziemy po Nicol.
Chłopak naprawdę wyglądał czarująco. Miał na sobie czarną koszulę, białe jeansy i czarno-brązowe buty Lacoste z najnowszej kolekcji. Rodzice Klaudiusza odzedziczyli po pradziadkach firmę, pzrez co stali się bogaci. Samochód za około 120 tys. euro to tylko jeden z nielicznych prezentów na osiemnastkę. Nie jedną dziewczynę udało mu się już poderwać na białe BMW M6 cabrio. Po dwóch minutach byli już pod domem Nicol.
-Ładna sukienka.-dodał po chwili ciszy Klaudiusz.
-Dzięki. Nowe buty?-zapytała rudowłosa.
-Taaa, taki tam prezent od ojca. Dorzucił do tego prawie całą kolekcję. Rekompensata, za to że nie zjadł ze mną obiadu. Znowu.-na te słowa chłopak położył widoczny akcent.-Mam tego dość. Jest tak pochłonięty pracą, że nie może zjeść ze mną jednego posiłku w tygodniu.-milczał.-Myślą, że drogie prezenty załatwią sprawę. Gdzie Nicol?
Jakby na zawołanie szatynka ukazała się w drzwiach rezydencji państwa Moliere. Kolejna bogata rodzina w dzielnicy. Kocham ich, a jednocześnie zazdroszczę im, a to mnie zabija. Klaudiusz narzeka na rodzinę, bo nie zwracają na niego uwagi, ale ma to o czym wielu amarzy. Pieniądze. Nicol zawsze mówi, że kasa się dla niej nie liczy, ale narzeka kiedy rodzice nie chcą dać jej stówki na lody. Czy dadzą jej mniej niż tysiak tygodniowo kieszonkowego. Szatynka była ubrana w czarną bokserkę z krzyżykami, białą spudniczkę i w koturny z kwiatkami. Przez ramię miała przewieszoną szarną torebkę. Wsiadła do samochodu i ruszyliśmy dalej.
-Hej, udało ci się wyrwać.-powiedziała Lili.
-Poszłam... do... łazienki.-wszyscy zaczęli się smiać.
Dom Kacpra był oddalony raptem o 4 minuty drogi samochodem, od domu Nicol. Już przecznice od miejsca spotkania było słychać muzykę.
***
Grupa przyjaciół weszła do domu Kacpra. Nicol natychmiast ruszyła w stronę swojego chłopaka, któego dojrzała przy barze. Klaudiusz niemal od razu został porwany przez grupę dziewczyn. Lili wypatrywała gospodarza. Przywitała się z kilkorbiem osób, wreszcie dołączyła do grupy tańczących. Po kilku piosenkach ktoś złapał ją za biodra. Momentalnie się odwróciła był to Kacper.
-Cześć!-krzyknęła.
-Cześć.-odpowiedział
Wziął ją za rękę i pociągnął w stronę baru gdzie wydawało się być ciszej. Zamówił coś u barmana i poszli razem na górę do jego pokoju. Znali się od dziecka. Pamiętała jak ten pokój się zmieniał z biegiem lat, jak jego właściciel rósł i przechodził przemiany wraz z nim.
-Wyglądasz epicko.-powiedział gdy przekroczyli próg.
-Dziękuję. Tęskniłam.-niewiasta przytuliła się do piersi przyjaciela. Byli przyjaciółmi, byli dla siebie jak brat i siostra. Czasami przekraczali tą granicę, ale nigdy nic między tymi dwojga nie zaszło.
-Co się stało?-zapytał młodzieniec.
-Pokłóciłam się z mamą...Wiesz kolejny raz porównuje mnie to Tylera. On jest idealny, a ja jestem tobołkiem, którego pragnie się pozbyć.
-Ej. Nie przesadzaj. Nie może być, aż tak źle.-dziewczyna podniosła wzrok. Wpatrywali się tak w sibie przez kilka sekund.-Wiesz, że jesteś piękna?-zapytał.
-Tak mi mówiono.
***
-Ludzie!-krzyknęła blondynka imieniem Nora.- 4/5 nas już poszło. Może zagramy w Prawdę i Wyzwanie.
Zdania były podzielone, ale decyzja była jednoznaczana. Zagrają. Przyciszyli muzykę i usiedli przy kanapach. Niektórzy na, inni obok lub na sobie.
-Ja zaczynam. Kevin.-chłopak o kruczo czarnych włosach pomachał ręką.-Prawda czy wyzwanie? Gramy tak jak zawsze można poznać jedno i zapytać się o drugie i można wybrać.
-Jasne. Prawda.
-Czy to prawda, że odebrałeś dziewictwo jednej z trzecioklasistek w zeszłym roku w schowku woźnego?
-Prawda!-tłum uczniów zaczął pogwizdywać.-Odpowiedź brzmi Nie, ponieważ była to drugoklasistka.-pojawiły się jeszcze większe odgosy zadowolenia. Kilku chłopaków złożyło mu gratulacje.-Teraz moja kolej, Katie. Prawda czy Wyzwanie?
-Prawda.
-Czy to prawda, że spałaś z kochankiem swojej matki?
-Wyzwanie.-odparła natychmiastowo.-ludzie wybuchli śmiechem.
-Ztań na piętrze przy schodach bez koszulki i stanika.-chmara pogwizdywać chłopaków ruszyła. Dziewczyna zaczęła obnażać górę swojego ciała, co nie było nowością. Na połowie imprez to robiła. Po trzech minutach zeszła i zaczęła się ubierać.
-Dobra wybieram Kacpra. Prawda czy Wyzwanie?
-Prawda.
-Czy spałeś z Lili?
-Nie.-odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
-Nie wierze.-odrzekła Katie.
-Uwierz!-krzyknęła Lilianna.
Gra odbywała się w najlepsze. Masa osób się całowała, obnażała czy zdradzała sekrety swojego życia. Kolejny raz wypadła Malia. Była chamską idiotką z kolejką wrgów.
-Lili. Prawda czy wyzwanie?-dziewczyna podskoczyła, kiedy usłyszała swoje imię. Nie lubiła tej gry. Uważała, że jest niestosowna.
-Wyzwanie.
-Pocałuj Mateusza.-Mateusz był chłopakiem Nicol. Najlepszej przyjaciółki Lili.
-Prawda!
-Czy prawdą jest, że twoi rodzice mają problemy z kasą i z trudem żyją od pierwszego do pierwszego?-Skąd ona to wie? Idiotka. Nie nawidzę suki. Nie chciałam całować się z chłopakiem Julki, a moje wstrzymanie tylko uwiarygodniło ją w przekonaniu, ale i tak spróbowałam. 
-Nie. Moja rodzina ma się dobrze. Dziękuję, że się martwisz.-dodała z sarkazmem.
***
Obudziłam się z okropnym bólem głowy, na twardym łóżku. Kiedy otworzyłam oczy nie miałam pojęcia gdzie jestem. Dopiero gdy usiadłam skapłam się, że jestem w policyjnej celi. Nie pamiętałam prawie nic z poprzedniego wieczora. Ostatnie co mi świtało była moja odpowiedź na durne pytanie Malii. Sięgnęłam po "naudnik"z telefonem. Wysłałam sms-a do Willa aby mnie stąd wyciągnął. Zdążyła kliknąć "wyślij" kiedy przy celi pojawił się wysoki policjant z moimi rodzicami. Świetnie. Zacznie się. Co ja właściwie tutaj robię? 
_______________________________________
Nareszcie napisałam. Tak!!! rozdział mnie zadowolił.
Mam nadzieję, że nie pojawiło się za dużo literówek, czy
błędów. Zapraszam do komentowania!

Ubiór:

Strój Lili
Strój Nicol